Szlakiem do Sochaczewa
Jest sobota, 24 maja, na zegarkach 8.00, słońce przygrzewa – zapowiada się, że będzie gorąco, a na stacji PKP Sulejówek zbierają się harcerki i harcerze z dużymi plecakami. Przechodnie zastanawiają się: ,,O co chodzi?” A to nic innego jak początek rajdu 13 DH ,,Echo” i 14 DH ,,Orlęta Lwowskie” do Sochaczewa.
Nasza majowa przygoda rozpoczyna się od przejazdu SKM do stacji Warszawa Wschodnia, a następnie KM do Piasecznicy. A stamtąd ruszamy szlakiem na 10-cio kilometrową wędrówkę do Sochaczewa, którą przygotowały Ola i Asia. Po dobrych kilku kilometrach marszu nastąpił wyczekiwany przez wszystkich postój. Każdy mógł zdjąć plecak, usiąść i spokojnie ugasić pragnienie. Ale niestety : wszystko, co dobre szybko się kończy. Zwarci i gotowi po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej.
Po niespełna 1,5 godziny dalszej wędrówki, dotarliśmy na miejsce naszego noclegu w Sochaczewie. Zmęczeni zrzuciliśmy plecaki, przebraliśmy się i zjedliśmy obiad. Najedzeni poszliśmy na apel rozpoczynający rajd. A tuż po nim uczestnicy zostali podzieleni na kilkuosobowe grupy, po czym odbyły się zajęcia z technik harcerskich przygotowane przez zastęp starszy. Poza nauką na poszczególnych punktach, wszyscy dobrze się bawili. Po kilku godzinach zakończyliśmy zajęcia i nadszedł czas kolacji. Potem chwila odpoczynku i … gry i zabawy zespołowe. Mieliśmy okazję skorzystania z hali sportowej, dlatego zagraliśmy w zbijaka. Na początku graliśmy uczestnicy na uczestników, a na końcu uczestnicy kontra nasza kochana kadra. W tym pojedynku to oni byli górą. Ale to nie koniec dobrej zabawy. Przyszedł czas na konkurencję, którą większość osób bardzo lubi – przeciąganie liny. Niestety nie udało się jej przeprowadzić , ponieważ lina się przetarła i … pękła. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zrobiło się już późno, na dworze trochę ściemniało, dlatego wyszliśmy na boisko na wieczorną grę, w której nagrodą była plakietka rajdu. Stojące lampy, chadzające księżniczki – niczego nie mogło zabraknąć. Wróciliśmy do szkoły.
Było już późno, ale co to za rajd bez alarmu mundurowego. Wchodzi Gosia i krzyczy ,,Alarm mundurowy, mundury codzienne!”. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale każdy wkładał mundur jak najszybciej. Każdy chciał być pierwszy! Zwarci i gotowi wyszliśmy poza teren szkoły. Zatrzymaliśmy się u podnóża zamku. To właśnie to miejsce dla kilku osób stało sie wyjątkowe. Na początku biało-zielone barwy drużyny 13-tej przyjęła Zosia. Chwilę później Przyrzeczenie Harcerskie złożyły Ola i Maja, a także przyznano stopień pionierki Dominice (autorce – przyp. red.). Po tej wyjątkowej chwili zawiązaliśmy krąg i w ciszy wróciliśmy do szkoły. Nastąpił czas mycia i oczywiście cisza nocna. I tak zakończył się pierwszy dzień naszego rajdu.
Następnego dnia rano – POBUDKA! Potem poranne mycie; śniadanie, pakowanie plecaków i oczywiście sprzątanie. Ale to jeszcze nie koniec. To nie pora wyjazdu. Jeszcze jedna gra, którą przygotował zastęp starszy. Gra polegała na wykonaniu wszystkich zadań i przedstawieniu ich smokowi. Po tej atrakcji, Marta nauczyła nas piosenki. Wszyscy śpiewaliśmy głośno i najlepiej, jak tylko mogliśmy. Na koniec dh Monika rozdała nam plakietki rajdowe. Wtedy nadszedł moment, kiedy założyliśmy plecaki i poszliśmy na dworzec kolejowy. A stamtąd w pociąg KM do Warszawy Wschodniej i SKM do Sulejówka. Po powrocie do Sulejówka, tradycyjnie stanęliśmy do kręgu kończącego nasz rajd. Zaśpiewaliśmy ,,Bratnie Słowo” i rozeszliśmy się do domów.
Podsumowując, rajd był udany. Tym razem inaczej niż zwykle, to nie kadra go przygotowała, ale zastęp starszy. Tak, jak po każdym rajdzie wszyscy jesteśmy zadowoleni i na pewno będziemy mieli co wspominać. :)
Dominika Linek